Kochani,
dziś o pewnym produkcie, który dzięki uprzejmości firmy AKUKU otrzymałam już jakiś czas temu do testowania. Myślę, że długo to trwało, ale chciałam być pewna, że to moje ostateczne zdanie. Ale zaczynamy od początku, a rzecz będzie o:  Muszlach laktacyjnych firmy AKUKU

Kilka słów od producenta:
Muszle laktacyjne AKUKU zbierają nadmiar pokarmu w okresie karmienia lub korzystania z laktatora. Nosi się w staniku w celu ochrony brodawek sutkowych przed otarciem i absorpcji wyciekającego pokarmu. Specjalnie zaprojektowany kształt zapewnia dyskretne noszenie pod stanikiem. Delikatny nacisk zapobiega powstawaniu obrzęków, pomaga łagodzić obrzmienie piersi. Chronią okolice brodawki sutkowej przed odparzeniami.

Moja opinia:
W komplecie znajdują się oczywiście 2 muszle laktacyjne, opakowane z plastikowe, przezroczyste pudełko wraz z czytelną etykietą. Każda z muszli zabezpieczona jest w opakowaniu przed przemieszczaniem. Jako, że w karmienie piersią bawimy się z synem już prawie 14 miesięcy więc stwierdziłam, że może to być dobry gadżet. Więc oto matka zabrała się do wypróbowywania, o co tutaj chodzi. Do tej pory przerobiłam tylko wkładki laktacyjne wielorazowe, które okazały się ku mojemu rozżaleniu niewypałem i wkładki laktacyjne jednorazowe idące jak woda. Mój pierwszy kontakt z produktem to było jedno wielkie pytanie jak to działa, jak zainstalować i o co tutaj chodzi?! A że ja nie doświadczona w tym temacie, znająca go ze słuchu poszłam drogą prób i błędów. Na szczęście tych ostatnich za dużo nie doznałam.
Muszle laktacyjne zbudowane są z dwóch części, pierwsza zewnętrzna jest z grubego, przezroczystego plastiku a ta przylegająca do piersi w postaci delikatnej błonki chyba z silikonu. Dzięki temu, że ma strukturę błonki, ładnie przylega do piersi i jest delikatna w kontakcie ze skórą. Można je łatwo rozdzielić, więc utrzymanie czystość nie stanowi większego problemu, tak samo jak ich ponowne połączenie w całość. Część zewnętrzna posiada mały otworek, pozwalający oddychać skórze wewnątrz muszli. Część silikonowa ma na środku otwór, w którym swobodnie mieści się brodawka. Noszenie muszli nie powoduje podrażnień i rzeczywiście pozwala chronić podrażnione, w moim przypadku pogryzione czasami do krwi brodawki. Samo nałożenie muszli również nie stanowi problemu, a dodatkowo ładnie można ją docisnąć do skóry stanikiem. Jednak ja należę do tych świrniętych na punkcie normalnego wyglądu matki karmiącej i nie byłam w stanie nałożyć muszli poza domem. Dla mnie zbytnio odznaczają się pod ubraniem. Muszle dobrze spełniają również swoją funkcję zbieracza kobiecego mleka, bo nie od dziś wiadomo, że jedną pierś dziecko własnie opróżnia a druga chyba z zazdrości samodzielnie kapie.
Czy kupić, myślę że decyzja należy do każdej z Was:)

Czy miałyście kiedykolwiek do czynienia z muszlami laktacyjnymi??? Czy taki produkt uważacie za ważną pozycję w domu matki karmiącej???

3 komentarze

  1. Ja w pierwszej ciąży zakupiłam, bo na szkole rodzenia zachwalała nam kobieta od laktacji. Założyłam raz i stwierdziłam, że za bardzo mi je znać. Niby mogłam nosić w domu, ale piersi nie bolały, mleko mi się nie lało wiec przekazałam innej karmiącej. Ja nawet wkładek prawie nie nosiłam, bo obaj synowie zjadali chyba wszystko co na dany posiłek się wyprodukowało 😉

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.