W tym odchodzącym roku miała swoją premierę najnowsza powieść Ewy Przydrygi – Mursz. Czy i tym razem autorka zachwyciła swoich czytelników mrokiem i niedopowiedzeniami… Zapraszam na recenzję.
Ewa Przydryga już zdążyła zachwycić i rozkochać spore rzesze czytelników w swoich powieściach. Ja miałam przyjemność spotkać się z nią po raz pierwszy, ponieważ do niedawna thrillery psychologiczne nie były moimi ulubionymi. Ale któż się nie zmienia? Teraz postanowiłam zacząć sięgać po bardziej wyraziste książki, więc zagościł w mojej czytelni Mursz… Co spotkało mnie podczas wyprawy do Duchnego Lasu?
Ile zła może pomieścić jeden las?
„Zło, które latami ściąga do tego lasu. Karmi się słabymi ludźmi, karmi się ich wypaczonym sumieniem i wykorzystuje ich jako narzędzie do popełnienia kolejnej zbrodni.”
Pola właśnie wychodzi z psychiatryka. Na leczenie tam zostaje skierowana, ponieważ nie może sobie poradzić z traumą po stracie męża i synka. Oczywiście leczenie przynosi pewne ukojenie bólu, przepracowanie tego co ją spotkało, ale tak naprawdę to na wolności będzie musiała sama stawić czoła wspomnieniom, miejscom przywołującym zmarłych i pustce, która została w domu. Podczas pobytu w ośrodku zawiązała koleżeńską więź z Kasandrą, młodą dziewczyną, która trafiła na leczenie po próbach samobójczych. Nawet po opuszczenia ośrodka utrzymują ze sobą jako taki kontakt. Pewnego dnia Pola znajduje w skrzynce list wołający o pomoc od Kas… Dobrze, że udaje jej się zareagować, ponieważ w ostatniej chwili w stanie ciężkim młoda dziewczyna zostaje przetransportowana do szpitala po kolejnej próbie samobójczej. Z listu jednak wynika coś jeszcze, co dotyczy przeszłości Kas, równocześnie może stanowić klucz do odpowiedzi co ją tak naprawdę trapi. Z tego powodu Pola zaczyna rozpytywać o przeszłość dziewczyny i o zlot orgaznizowany przez influencerkę Larę. Kas pomagała go współorganizować, a miejscem zlotu był Duchny Las, a dokładniej Mursz. Spotkanie młodych ludzi zakończyło się tragiczną śmiercią organizatorki… Co kryje w sobie ten las, że przyciąga tak wiele zła? Jak z tym wszystkim byłą powiązana wcześniejsza tragiczna śmierć nauczycieli podczas pożaru leśniczówki? Czy krew przelana przez Niemców właśnie pod tymi drzewami skaziła ten las na zawsze?
Jako, że było to moje pierwsze spotkanie z autorką nie do końca wiedziałam czego się spodziewać. Książka jest mroczna, wciągająca, wielowątkowa. Narracja toczy się z kilku poziomów pozwalając czytelnikowi na koniec poskładać otrzymywane puzzle w całość obrazu. Świetnie ukazuje jak niewinne, niby niepowiązane ze sobą składowe potrafią rzutować na dalsze losy bohaterów. Do końca nie wiedziałam kto zawinił, jak i co nim kierowało. Autorka sprawnie lawirowała pomiędzy postaciami, tak aby nie sugerować za szybko ostatecznego rozwiązania. Z przyjemnością spędziłam z powieścią Mursz kilka wieczorów i z chęcią sięgnę po kolejne książki Ewy Przydrygi.
Koszt okładkowy książki to 39,90zł. Bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza za egzemplarz do recenzji. Mam nadzieję, że to nie będzie ostatnie moje spotkanie z Ewą Przydrygą. Jeśli zaciekawiła Cię moje recenzja to inne powieści znajdziecie w mojej Biblioteczce.