Jesień to zapowiedź chłodniejszych, mniej słonecznych dni. Chcielibyśmy przeżyć okres od niej aż do wiosny bez większych chorób czy dłuższych zwolnień. W związku, z tym u nas zaczyna się suplementacja jesienną porą…
Niestety muszę to powiedzieć, ale lato z nadejściem roku szkolnego zdecydowanie uważa się za zakończone. Dla mnie żal tym większy, iż lato to moja ulubiona pora roku 🙁 Ale dziś nie o tym chciałam pisać. Zapowiedź słoty, chłodniejszych dni, z mniejszą ilością słońca to też ostatni moment kiedy wzmagam swoje starania o wzmocnienie rodziny w walce z przyszłymi choróbskami. Zaczyna się więc suplementacja jesienną porą u dziecka, ale i u dorosłego.
I po domowemu i po aptecznemu
Oczywiście, żeby nikt nie miał wątpliwości budowanie odporności to proces ciągły i nie możemy go ograniczyć tylko do najgorętszego okresu w roku. Na szczęście, tfu, tfu, synowie raczej nie chorują, więc staram się ich tylko wspierać w utrzymaniu tego stanu.
To co gości w naszej kuchni od dawna to różnorodność owoców oraz zieleniny czy ograniczenie cukru. Pijamy herbatę z miodem na rozgrzanie, choć tutaj uważajcie i nie dodawajcie miodu do wrzątku, ponieważ straci swoje właściwości. Sięgaliśmy również po olej z czarnuszki czy też dodawaliśmy jej nasiona do potraw. Jeśli tylko posiadamy to jesienią i zimą królują u nas domowe kiszonki oraz sok z malin, jagód czy aronii. Do tego jak najczęściej wietrzymy pomieszczenia, ubieramy się na cebulkę czy też preferujemy aktywność fizyczną na dworze, aby w sposób naturalny hartować organizm.
Czasami sięgamy również po dostępne na rynku wspomagacze naszych zmagań z choróbskami. Takim sposobem ostatnio trafiło do nas trzech pomocników. A mianowicie 2 produkty Moller’s – tran i Omega-3 żelki rybki oraz żelkowe Bodymisie od Bodymax. Wszystkie te produkty znajdziemy w aptekach oraz sklepach internetowych w kategoriach produktów na odporność dla dzieci. Misiowe żelki od Bodymax zachwyciły synów, były bardzo smaczne, sami o nich przypominali co rano. Wielki plus dla producenta za umieszczenie ich w opakowaniu ze specjalną zakrętką zabezpieczającą przed rozsmakowanymi w produkcie dziećmi. W żelku znajdują się witaminy A, B6, B12, D, E, C oraz naturalne aromaty, a nie znajdziemy tam cukrów. Stosowaliśmy je po raz pierwszy. Produktem, do którego wracamy często jest tran. Ja osobiście nie mogę go przełknąć, synowie za to nawet ten o smaku naturalnym z chęcią przyjmują. Tym razem sięgnęliśmy po ten o owocowym aromacie. W ramach próbowania nowości zakupiliśmy także Omega-3 Rybki żelki. W malinowym aromacie producent zamknął składniki wspomagające pracę mózgu (DHA) oraz wzrost dzieci i odporność (wit.D).
Powiedzcie co Wy stosujecie, aby okres jesienno-zimowy przejść bez większych chorób oraz dłuższych zwolnień?! Zdradźcie swoje patenty, może jeszcze lepiej uda nam się dbać o odporność synów.
1 Comment
W wieku przedszkolnym mój syn często chorował i bardzo szybko lekki katar i kaszel przekształcał się w zapalenie oskrzeli i inne powikłania. Co roku od wczesnej jesieni do akcji wkraczał sok z malin z domowego ogródka, woda z miodem i cytryną oraz tran. Wraz z rozpoczęciem szkoły choroby minęły jak ręką odjął i tak już zostało. Ale wszystkie wspomagacze są nadal z nami 🙂