Postanowienia noworoczne, to takie cosie, którym ulegamy corocznie. Ale co zrobić, aby je zrealizować, aby nie zwariować i aby przyniosły nam jak najwięcej radości? Robicie je, czy może wręcz unikacie jak ognia? Czy kiedykolwiek udało się Wam ich dotrzymać?
Mamy niemal 12 dni nowego roku 2020 za sobą. Ciekawa jestem czy zrobiliście tym razem, może po raz kolejny, postanowienia noworoczne? A jeśli już któryś raz się do tego przymierzyliście, to powiedzcie jak poszło Wam w poprzednich latach? Macie jakieś swoje pomysł na to jak im podołać czy jednak zupełnie nie wiążecie zmian w swoim życiu z nadejściem Nowego Roku?
Ale po co?
Mówi się, że jeśli życie się nie zmienia to znaczy czy stoimy w miejscu. Albo wręcz się cofamy. Jesteśmy takim gatunkiem, który potrzebuje płynięcia i to niekoniecznie z prądem. Mamy nieodparty przykaz robienia wszelakiego rodzaju planów czy stawiania sobie celów. Postanawiamy zwojować świat od poniedziałku, od kolejnego miesiąca, od Nowego roku. Samo planowanie oczywiście nie ma nic złego w sobie. Pozwala nam zatrzymać się na chwilę, spojrzeć szerzej na swoją sytuację, zadać klika bardzo istotnych pytań. Gdzie jestem, co tutaj robię, po co i co dalej?! Mamy okazję stworzyć przy tej okazji pewnego rodzaju mapę na najbliższy czas. Planowanie pozwala odnaleźć w natłoku codzienności to czego tak naprawdę chcemy. Więc samo w sobie jest bardzo wartościowym sposobem na ułożenie sobie wszystkiego w życiu.
Postanowienia noworoczne – samo zło?
To wracając do tematu, robicie te owiane legendą postanowienia noworoczne? Ja szczerze mówiąc, na dłuższy czas porzuciłam ten typ planowania. Nie chciałam wiązać zmian w życiu z jakimś konkretnym terminem typu zmiana roku, miesiąca czy tygodnia. Jednak w 2019 postanowiłam zrobić to w inny sposób. I to pomogło mi spełnić kilka z moich postanowień, co uważam za duży sukces!
Jak to się udało?
- Robimy mapę siebie. Rozpisujemy po prostu sytuację na ten moment. Dodatkowo skupiamy się na tym czym dysponujemy. Zawieramy tam też to, czego chcemy osiągnąć, zarówno długofalowo jak i krótkoterminowo. Dzięki temu wiemy, gdzie chcielibyśmy podążyć w danym czasie oraz realnie, mam nadzieję, oceniliśmy co czym dysponujemy.
- Wypisujemy 2-5 głównych celów. Chcemy się skupić na konkretach, a nie zaginąć w ich sieci 🙂 Następnie każdy z nich dzielimy na kolejne kroki, małe górki i pagórki na które przyjdzie nam się wdrapać. Im bardziej szczegółowo to rozpiszemy, tym późniejszy plan będzie łatwiejszy do osiągnięcia!!!
- Jeśli to możliwe, zakładamy sobie realne ramy czasowe na wykonanie każdego kroku. I dbamy o to, aby te kroki mieć często przed oczami. Świadomie chcemy przecież podążać wytyczonymi sobie ścieżkami.
- Zaznaczamy co osiągnęliśmy! Małe sukcesy dodadzą nam skrzydeł. Kiedy jednak nam się nie powiedzie, warto usiąść i zastanowić się dlaczego tak się stało. Może nie te środki zastosowaliśmy, może potrzebujemy pomocy kogoś w osiągnięciu celu, a może po prostu to nie ten moment! Wiecie, żeby nie było jak z przysłowiowym karnetem na siłownię, który kupiliśmy tylko jakoś się na niej nie zjawiliśmy osobiście….
Zmiany, ale tylko te trwałe!
Często jest tak, że coś postanawiamy a potem kicha. W ferworze walki o codzienność jakoś tracimy wiarę w osiągnięcie celów. Dlatego ja postanowiłam zająć się już jakiś czas temu wprowadzeniem zmian w postaci ruchu i diety. Zeszły rok nie pomagał mi na tej ścieżce! Na początku 2019 przestałam chodzić na zajęcia crossfit, które do tej pory dawały mi nie tylko możliwość zbudowania mięśni, ale i oczyszczenia głowy podczas wysiłku fizycznego. Wynikiem tego był wzrost wagi i spadek samopoczucia. Zaczęłam więc więcej chodzić, to mogłam zrobić bez dodatkowego angażowania środków finansowych oraz czasu. I tak mam do teraz, wszędzie tam gdzie jestem w stanie dotrzeć na własnych nogach – docieram. Napędzona wycieczkami pieszymi, zakupiłam sprzęt do ćwiczeń w domu i sięgam po niego jak najczęściej. Wiem wiem, mi się też nie chce, wieczorem jest zmęczona i często nie w głowie mi tarzanie się po macie z bandami. Ale daje mi to spokój w głowie, więc choćby dlatego „zmuszam” się tak często jak mogę!
Jedzenie, to była druga równie ważna sprawa w 2019. Dobrze wiemy, że bez dobrego jedzenia żaden sport nie da nam spektakularnych efektów. Nie będziemy mieli na niego siły, chęci, a ciało będzie zalane… Nie chciałam jednak żadnych diet odchudzających, tylko 5 zdrowych i zbilansowanych dań. Takich, które dostarczą substancji odżywczych, witamin i energii na cały dzień niełatwych zmagań. Sięgnęłam więc po profile na instagramie, blogi kulinarne czy „dietę” online chcą nauczyć się myśleć w kategoriach zdrowego odżywiania. Przy zmianie sposobu odżywiania zaczęłam częściej odwiedzać sklep ze zdrową żywnością, chcąc zakupić do tej pory nieznane mi produkty. Przyznam, że dzięki nim moja kuchnia zrobiła się bogatsza, potrawy pełniejsze smaku i bardziej wartościowe. W tym roku zamierzam jeszcze bardziej przyłożyć się w temacie zdrowej kuchni 🙂
Więc jak tam Wasze postanowienia noworoczne? Robicie je czy też poddajecie się bez walki? Trzymam kciuki, aby udało się nam wszystkim sprostać postawionym celom w roku 2020 🙂
14 komentarzy
A ja przewrotnie napisałam czego NIE zrobię – a powoli realizuję.
Ja nic nie postanawiam i tak mi się dobrze żyje 🙂 to znaczy mam jedno postanowienie, ale ono dotyczy ferii – posprzątać w szafie 😀 jeśli uda mi się tego dokonać okrzykne się bohaterem 🙂
Nie robię postanowień noworocznych, staram się pracować nad sobą cały rok.
Nie robię noworocznych postanowień, bo brak ich brak realizacji mnie dołował.
Na ten rok sformułowałam cele, z datą realizacji, oparte o kryteria SMART. Myślę,
Ja wstępnie zawsze robię i nici z tego wychodzą. W tym roku nie narzucam sobie niczego. A nowe cele wyznaczał tak, że mam na to z góry narzucony czas. Choć i pewnie z tym problem będzie. Ale z twoimi radami zgadzam się.
Postanowienia noworoczne są fajne i motywują do działania 🙂
Nie robię postanowień noworocznych. Mam plan na wiele lat i jego się trzymam.
Ja w tym roku stworzyłam plany alternatywne, wypisałam czego NIE zrobię i na razie dobrze działa.
Moim postanowieniem jest nie robić żadnych postanowień – mnie one jakoś demotywują 😉
Wiele osób tak właśnie je odczuwa, jako coś co wbrew pozorom ogranicza. Mnie nie satysfakcjonuje tworzenie postanowień, siedzenie z kartką i długopisem, te aspekty szybko w głowie przetwarzam.
Plany planami, a życie życiem. Ale cele są ważne bezspornie
Ja nigdy nie robię żadnych postanowień, ale nowe początki – roku, miesiąca, tygodnia, itp. działają na mnie zawsze mobilizująco 🙂
Grunt to mieć listę celi i to realnych, w przeciwnym wypadku łatwo można się zniechęcić w naszych postanowieniach 😉
Nie robię specjalnych postanowień noworocznych, raczej koncentruję się na realizacji zamierzeń, które powstają w ciągu roku.