Pokemon Go zawładnęło umysłami i sercami graczy. Wiele osób czekało niecierpliwie na premierę w naszym kraju. Gra stała się swoistym fenomenem. Może też i socjologicznym eksperymentem, któremu poddaliśmy się zupełnie dobrowolnie. Ale kto gra w tą grę? Kto poluje na pokemony Pokemon go? Spotkałam przynajmniej 4 typy graczy, a Wy?
Kto poluje na pokemony Pokemon Go?
Gra rozpanoszyła się w naszych telefonach zupełnie niepostrzeżenie. na początku ktoś z rodziny czy znajomych ściągnął ją sobie na swój aparat. My z uśmieszkiem pod nosem kwitowaliśmy spacery z podłączonym GPS-em i pogoń za wymyślonymi potworkami w okolicy czy w drodze do pracy/szkoły/domu. Po kilku dniach okazuje się, że i ty masz ściągniętą tą apkę na telefon i sam/sama łapiesz pokemony Pokemon Go. Ale kiedy poobserwujesz co się dzieje z tym światem od czasu zapanowania mody na pokemony, może się okazać że bierzemy udział w ciekawym eksperymencie socjologicznym.
4 typy łowców pokemonów
I – podekscytowany maluch. Idziesz po parku i widzisz młodego człowieka pokrzykującego, piszczącego i tańczącego wokół rodzica z telefonem. To na bank spotkałeś polującego na pokemony Pokemon Go. Dzieci reagują bardzo żywiołowo na spotkane zwierzątka, zamaszyście przejmują telefony od rodziców aby rzucić w nie piłką. Plus tej sytuacji? No cóż, na bank gwarantuje Ci ona uśmiech pod nosem, nawet jeśli miałeś zły dzień. Po drugie jeśli grasz, sam możesz poszukać w tym miejscu pokemona, może i tobie się poszczęści. Po trzecie, nie często rodzic może usłyszeć od dziecka, że chce ono dobrowolnie wyjść na spacer z psem/młodszym rodzeństwem czy też iść a nie jechać autem do sklepu an zakupy. Czy to wstyd czy normalność?
II – łowca z ukrycia. Spacerujesz spokojnie po parku, nad jeziorem czy wokół większego placu zabaw, aż tu nagle… Coś szeleści w krzakach, wygląda zza drzewa, obserwując stale świecący się ekran telefonu. Takie niby poszukiwacz skarbów, niby ornitolog czy łowca płazińców. Spotkasz takiego o poranku lub w ciemnym kącie parku, a zawał gwarantowany albo chociaż palpitacje serducha. Drugą odsłoną łowcy z ukrycia są ludzie o rozbieganych oczach i telefonach ukrytych w dłoni czy kieszeni kurtki. Tylko świecący się ekran i szybkie zerkanie co chwilę świadczą o zaangażowaniu w łowienie pokemonów. Albo w tramwaju, stają z boku, ukryci, skuleni i łapią kilometry dla inkubowanych jajek, bo GPS zlicza ruch do 20 km/h. Widzieliście takie obrazki?
III – randka dwa w jednym. Fenomen gry w Pokemon Go dotarł również w relacje międzyludzkie. Świetnie, że ludzie wyszli wreszcie z domów, chodzą, gubią zbędne kalorie, widzą świat kiedy tylko podniosą oczy znad telefonu. Może nawet poznają nowe miejsca w swoim mieście, gdy przeczytają informacje przy Pokestopach. Ale zauważyłam już wielokrotnie, że ludzie zamiast ze sobą rozmawiać, spędzać piękne chwile na łonie natury wędrują. Spotykają się ze sobą i spędzają czas obok siebie, komentując jedynie co kto i kiedy złapał, wygrał, przemienił. A szkoda, bo może prócz prozdrowotnych plusów, stracą coś ważniejszego. Nie poznają i nie zbudują z tym drugim człowiekiem ciekawej relacji.
IV – polowanie stadne. Pierwsze dni, gdy łapiemy pokemony Pokemon Go, bywają bardzo zaskakujące. Kiedy widzimy stojące w kolejce niemal kilka czy kilkanaście osób patrzących na drewnianą wiatę nad jeziorem. Niewtajemniczona osoba pomyśli zapewne, że to może jakiś zlot młodzieży. Ale nic bardziej mylnego, oni wszyscy chcą zdobyć punkty, powalczyć czy złapać stojącego obok pokemona. I tak spacerują całe stada w różnej konfiguracji. Widziałam już takie złożone z jednej famili, gdzie rodzice wespół z dziećmi prześcigają się w zdobywaniu zwierzątek. Są stada kolegów, którzy z zapałem spacerują już dziesiąte kółko wokół osiedlowej sadzawki. Ale z boku to wygląda bardzo ciekawie.
A Wy gracie w Pokemon Go, zaraziliście się tym wirusem pokemonów? Jakich jeszcze graczy widzieliście w swojej okolicy???
2 komentarze
Ostatnio w niedzielę widziałam chłopca z tatą na rowerach, którzy szukali pokemonów. Tata został nawet zaangażowany, po wcześniejszej instrukcji, żeby znalezionego stworka złapać. Jak widać gra się świetnie sprawdza do zacieśniania więzi 🙂
Mój syn też tak angażuje męża w łapanie potworków. Dobrze, że chociaż tak ludzie wychodzą z domów