Na koniec marca moje chłopaki skończyły 10 miesięcy, a na koniec kwietnia 11. Kiedy to tak szybko zleciało, Jeszcze dosłownie chwilę temu mieli zaledwie miesiąc, a teraz szykują się już do chodzenia. Chłopaki zmieniają się w oczach, choć jeśli chodzi o rozmiar to nadal 74/80cm.
Co zatem się wydarzyło?
Niestety ostatnie 2 miesiące są znaczone dość intensywnie chorobą. Te ciągłe katary, kaszelki i inhalacje. Na szczęście z reguły odbywało się bez antybiotyków. Do kompletu Frankowi podczas kąpieli wykryłam zgrubienie w dole pachowym. Blady strach padł na mnie, kilka siwych włosów się pojawiło, bo oczywiście człowiek pomyślał o tym iż to wyrok, że rak. Okazało się po pobycie w szpitalu, iż jest to naczyniak limfatyczny i zostanie usunięty najprawdopodobniej w przyszłym roku. U obu do kompletu w morfologii wyszła anemia, bo jak inaczej nazwać wyniki na poziomie 7,7 czy 7,2 g/dl hemoglobiny przy normie min. 10,0. Szkoda, że takich wyników nie robi się standardowo u maluchów, może byśmy już dawno włączyli żelazo i ominęłyby nas te nawracające infekcje, eh:(
Jeśli chodzi o sprawność to ostatni zrobiły spore postępy. Olek zdecydowanie jest tutaj odkrywcą. Od jakieś 3 tygodni puszcza się mebli i potrafi postawić nawet do 5 kroków samodzielnie. Oczywiście tylko wtedy kiedy się nad tym nie skupia. Stoi bez niczyjej pomocy i wstaje do tej pozycji samodzielnie z podłogi. Franek ostatnio choć tylko raczej raczkuje, zaczął również przemieszczać się dość swobodnie przytrzymując różnych elementów z otoczenia. I raczkuje tak dziwnie, na przetrąconego pająka, jedną nogę ma wyprostowaną w bok i tak pełznie do przodu niby idąc na nogach niby raczkując. Kogo maluch tez tak pełzał? Maluchy nie mają najmniejszego problemu z łapaniem drobnych rzeczy przy pomocy kciuka i palca wskazującego. Także podłoga jest u nas zawsze wyzbierana do najmniejszego okruszka. Dużym krokiem do przodu było też opanowanie przez chłopaków kubka niekapka, począwszy od tego z miękkim ustnikiem po ten imitujący picie ze standardowego kubka.
Jeśli chodzi o zabawy to prócz standardowych w „a kuku” czy „kosi łapki” ostatnio upodobały sobie klocki. Ćwiczą długie minuty wkładanie różnych elementów jeden w drugi, dopasowywanie. A Olek zaczął próbować łączyć klocki, bo podpatrzył to u starszego brata Jasia. Zresztą nie tylko tą jedną rzecz. Bawią się też Jasia dinozaurami, gdzie mistrzem okazuje się być Franek sprawnie udający różne ich głosy, chrapnięcia, straszenie czy ryki.
Maluchy, dzięki temu, że są we dwoje, sporo się komunikują. Franek zdecydowanie przewodzi w tych ich pogaduchach. W tej chwili jednak bardziej ćwiczą swój język niż mowę dorosłych, zapewne dlatego że jest im łatwiej. Oczywiście słowo „Mama” się pojawia, szczególnie gdy chcą coś otrzymać lub wzbudzić nasze zainteresowanie. Odmieniają je przez wszystkie „przypadki” poprzez swoiste akcentowanie czy powielanie niektórych dźwięków. Reagują też an swoje imiona czy słowa typu Nie, Podaj, Pokaż, Choć, ale tylko wtedy kiedy uznają to za potrzebne.
Całe dnie przebywają razem. Niby są takie podobne, mają te samo środowisko, w którym się wychowują, a są tak różne. Olek jest bardziej zależny od rodziców. To on pierwszy rozgląda się gdy wyjdziemy, pierwszy za nim biegnie i płacze pokazując, że został porzucony. Franek w tym czasie bawi się spokojnie w to co przed chwilą, jakby go nie było.
Inne wpisy w tym temacie znajdziecie poniżej:
2 komentarze
przystojniaki! 🙂
Ależ oni rosną :o)