Dziś kolejna odsłona naszej Rodzinnej Czytelni. Jako, że jest Dzień Kobiet, postanowiłam że będzie smakowicie, pachnąco, rozpieszczająco. Jestem od wielu lat zapiekłym nie-mięsożercą, nie walczę z tymi co jedzą zwierzaki ale sama nie tknę choćby nie wiem jak pachniało lub cudownie smakowało. I tak od końca podstawówki:) Po pewnym czasie jednak wszystko się człowiekowi przejada, dieta staje się monotonna, a nam odechciewa się jeść… A apatia w kuchni zabija nas na wiele sposobów, zarówno poprzez brak odpowiednich witamin i soli mineralnych czy składników odżywczych ale i powoduje naszą ogólną apatię i marazm.
Tutaj przybyła nam z pomocą pewna książka:
Jadłonomia Marty Dymek Wydawnictwo Dwie Siostry
Bo przecież jedzenie to powinna być wspaniała przygoda. Jest to książka kucharska blogerki Marty Dymek prowadzącej blog o tej samej nazwie o kuchni wegetariańskiej. Na początku przepisy mnie trochę przeraziły, bo okazało się że nie mam tego czy tamtego. Mąż oczywiście się pytał, czy te wszystkie rzeczy wykorzystamy później też, czy tylko raz a reszta wyląduje w śmietniku. Też w głębi duszy bałam się tej opcji. Ale podjęłam ryzyko z bliźniakami uwieszonymi na nogawkach od spodni. Książka to wielka przygoda po kuchni wegetariańskiej, nie wymaga bycia kucharzem, a raczej odwagi aby eksperymentować w domowych garnkach.
Jest pięknie wydana, ma klimatyczne zdjęcia zachęcające do pałaszowania, a jednocześnie realne. Przygotowane przez Was potrawy będą praktycznie takie same jak na nich, co przynajmniej mnie zachęcało do dalszego podróżowania po przepisach. Przepisy są proste, łatwe ale i bardzo zaskakujące smakowo i kompozycyjnie. Dzięki nim wiele nowych produktów trafiło do naszego domu. Ciekawostką dla mnie wielką było to, że potrawy zasmakują także tym mięsożernym połówkom Waszego życia. Ale cóż ja będę się tutaj dłużej rozwodziła, Zachęcam do próbowania:):):)
Zapraszam na bloga autorki, gdzie znajdziecie więcej inspiracji – TUTAJ.
Książkę zakupiłam w Dyskoncie Książkowym Aros – TUTAJ.