Zewsząd atakują nas obrazy MATEK IDEALNYCH, POWER MAM, które radzą sobie ze wszystkim. Na reklamach mają prawie że 10 par rąk, są zawsze uśmiechnięte, umalowane i pięknie ubrane. Ich dzieci właśnie siedzą grzecznie przy stole i jedzą śniadanie lub cicho bawią się w kąciku jedną zabawką. Nad nimi na półeczkach poukładane są równo pozostałe ich skarby. Jest cudownie, sielsko, pastelowo. I tak wygląda to na nas z telewizji, z gazet, z książek. Ktoś może powie, że dobrze, że warto mieć takie ideały w głowie, bo jak się zostaje mamą to wiadomo konkretnie do czego dążyć.
zdjęcie z www.spainthevillage.ca
A jak wygląda real? I niestety nie chodzi tu o szanowną drużynę piłkarską z Madrytu:(
Ciąża, poród i macierzyństwo to w końcu dla Ciebie zupełne novum. Nikt nie nauczył Cię jak sobie z tym wszystkim radzić…. A tu przychodzi choćby położna na wizytę patronażową czy koleżanka. Ty się spinasz, stajesz na rzęsach bo gary w zlewie niepomyte dwa dni, bo Ty bez prysznica od wczoraj, włosy w stylu mokra włoszka tylko na tłuszczyku. Odziana w anty-seksowny rozciągnięty dres, który właśnie na cel ulania obrało sobie Twoje kochane dziecię. Stoisz i patrzysz, modląc się w duchu aby kurz cudownie wyparował sam, a pranie poskładało na półkach. I jeszcze dzieciątko, które właśnie tej nocy, czy kolejnej już nie dało Ci zmrużyć oka swoim płaczem i wiszeniem przy piersi. Zabierasz się w tym szale perfekcyjności, który funduje Ci świat, za ogarnianie domu. W myśl zasady „Gość w dom, Bóg w dom”. Wpadasz nawet na genialny pomysł aby coś upiec, trzeba przecież pokazać innym, że jest się perfekcyjną mamą, panią domu i wszelkiego istnienia.
Innym razem kiedy dochowasz się większej gromadki w zbliżonym wieku, zajmujesz się malcem, który akurat ząbkuje/ma kolkę/jest głodny/jest zmęczony/chce się przytulić/wszystko naraz*. Dziecko masz złote, kochane i jedno i drugie. Wiesz to, przecież Twoje serce Ci to podpowiada, a głowa rozsądnie przytakuje. Doprowadzona może do ostatku sił, z nadszarpniętym do granic możliwości nerwem przez płaczące niewiadomo z jakiego powodu malutkie dziecko, pełna bezsilności i po wyczerpaniu się pomysłów cóż tu zrobić dostajesz dodatkowy bonus, istną kumulację. Jakby czytał Twoje nerwy i podirytowanie jako zachętę zaczyna rozkręcać się starszak. I ciągnie Cię za nogawkę, bo właśnie kiedy maluchowi się ulewa on chce kanapkę/kakao/zabawkę/siku/kupę/wszystko naraz*. Pomimo twoich usilnych próśb nie odpuszcza, tylko leci na fali. Wręcz wprost proporcjonalnie do rozkręcającego się ryku malucha i wzrostu Twojego szału w oczach. To teraz może czymś rzuci do kompletu, wymaże kanapę masłem, rozleje zawartość szklanki bawiąc się na stole samochodzikiem mimo Twoich próśb by tego nie robił. Już wiesz, że kulminacja nadciąga. Patrzysz wkoło, szukasz wzrokiem pomocy, ale cztery ściany tylko stoją jak stały czekając na Twoją porażkę. A starszak właśnie pada na ziemię, bo bawi się w wymuszenie, wpada w histerię płaczu na wyścigi z maluszkiem lub psuje coś i niszczy całkiem umyślnie aby pokazać Ci kto wymaga Twojej uwagi bardziej. A Ty już wiesz, że pękła ta cienka granica, wiesz już że nadciąga fala kulminacyjna, a w Twoich oczach pojawia się chęć morderstwa. Ty już wiesz, że poległaś, że znów z niewyspania nie starczyło Ci siły, że frustracja Cię przerosła. Pojawia się myśl, że ubijesz dziada, że wypierzesz mu tyłek aż na nim nie usiądzie. W tym całym szale łapiesz go mocniej podnosząc z podłogi. Może trochę zbyt mocno zaciskają się palce. Ale po chwili jednak starasz się sobie wytłumaczyć, że nie wolno, że to tylko dziecko, że Ty nie z tych… Przecież macierzyństwo to najcudowniejszy czas, słodko-pierdzący. A Ty? Ty jesteś NAJGORSZĄ MATKĄ POD SŁOŃCEM. Jak śmiałaś choćby pomyśleć o uderzeniu dziecka, o zrobieniu czegokolwiek aby się zamknęło, aby nic już od Ciebie więcej nie chciało??? I co??? Jak się czujesz? Jakbyś przegrała wszystko co najpiękniejsze w macierzyństwie w jednej chwili. I myślisz, że jesteś jedyna? Nie nie jesteś, tylko że większość MAM PERFEKCYJNYCH boi się przyznać nawet przed sobą samą, że ich cierpliwość ma czasami i taki jak Twój koniec.
Którą z nich jesteś???
Wciąż okłamujesz nawet siebie samą????
*niepotrzebne skreślić:)
zdjęcie z joesjourneytolife.blogspot.com
11 komentarzy
Super post, bardzo miło się to czytało. Pozdrowienia dla wszystkich mam nieidealnych 😉
dziękuję serdecznie:)
ech, jestem nieidealna i dobrze mi z tym, mam cudne dzieci choc nie zawsze grzeczne, chodzę po domu w dresach, kąpię się w biegu, rzadko maluje a na zakupy jade jak już muszę, gotowac lubie, sprzatam codziennie, piorę i prasuję choć tego ostatniego nie znoszę 🙂 a, i zapomniałam o tym że staję się żoną na weekend jeszcze 😀 idealną? hmmmm 🙂
no to z tą żoną to chyba męża pytać trzeba?! Ale w pełni Cię rozumiem
Dobrze napisane:-) Mam dwie córki wiec doskonale rozumiem:-)
ech … jestem tą nieidealną … u mnie wciąż wszystko w biegu, ciągle rąk mam za mało i ciągle obiad nie na czas 😛 ale nie martwię się tym kiedy ugotuje to zjemy, jak sprzątnę to będzie ok, a jak komuś to nie pasuje to niech nie przychodzi 😀
PS. Tylko nie pomyślcie sobie, ze mieszkam w chlewiku 😛
Kasia każdy kto ma dzieciaczki i się nimi zajmuje zazwyczaj w 20h na dobę, te 4h może partner pomorze daj Boże to wie o co chodzi:)
Samo życie ! prawdziwe .. u mnie początki miały być perfekcyjne , ale po 3-ech miesiacach odpusciłam , i sama przed soba przyznałam sie do swoich słabości i dobrze mi z tym! 🙂
http://demotywatory.pl/4352930/Macierzynstwo
i człowiek od razu zdrowszą głowę ma jakoś dziwnie, co nie?
Jestem bardzo nieidealna, do tego stopnia, ze gdy pisze o mojej codzienności niektórzy zarzucają mi, że widzę macierzyństwo tylko w czarnych barwach hmmmm
wiesz myślę że to kwestia niezrozumienia