Mycie zębów to powinna być dla nas taka zwykła, normalna czynność towarzysząca nam przynajmniej 2 razy każdego dnia. Jednak jak pokazują wszelkie badania nie jest z tym najlepiej. Statystyczny 3-latek ma już popsute 3 zęby. Nasze 6-latki mają częściej próchnicę niż ich koledzy z Ugandy czy Wietnamu. A u dorosłych to już wiadomo, dramat 99% ma próchnicę… Więc jak widzicie, najlepiej z tematem nie jest, żeby nie powiedzieć DRAMAT!
A, że jestem człowiekiem nie lubiącym się mieścić w statystykach naszego szanownego narodu, walczę zaciekle o zdrowie zębów i paszczęk moich chłopaków. I tutaj z pomocą przyszedł mi projekt Zachęć Swoje Dziecko Do Mycia Zębów, wraz z którym będziemy pokazywać jak prawidłowo dbać o higienę, co może nam pomóc w tej nierównej walce… I gdzie Was serdecznie zapraszam:)
Dziś Jasiu:) Nasz statystyczny domowy 2-latek. Niedługo nawet 2,5-latek. Muszę się tutaj przyznać do naszej domowej niekonsekwencji w temacie mycia zębów… Jakoś tak się nam często nie składało, nie chciało i szybciej zasypiało, iż w końcu mycie zębów stało się nam niepowszechnym zadaniem, żeby nie powiedzieć prawie obcym. I tu człowiek bije się w pierś… Mea Culpa… I tak oto 2-latek nie miał nawyku mycia zębów, było mu to obce i zbędne. Kiedy postanowiliśmy zawrócić z tej ślepej ścieżki do bezzębia zaczął się opór, pokazywanie rodzicom, że dla niego to nie ma sensu i znaczenia. I sami sobie zrobiliśmy pod górkę… I ładne, kolorowe szczoteczki nie pomagały, zabawa taką na palec również. Nic a nic. Pomyślałam, że dziecko chce zostać mistrzem i mieć popsute wszystkie mleczki w wieku 3 lat. I przykład własny nas zawiódł…
I oto czary się zadziały. Przyszła paczuszka ze szczoteczką i pastą dla Jasia. Niby nic szczególnego, kolejny sprzęt. Ale młody jak zawsze zaciekawiony, otworzył szybko zawartość i zapałał zachwytem do żółtej, zębowej przyjaciółki. Kiedy zapowiedziałam mu, iż wieczorem w łazience zadzieje się magia, nie mógł się doczekać. Pilnował nowego sprzętu jak oka w głowie. A gdy już zrobiło się ciemno za oknem,  kolacja w brzuchu zagościła zabraliśmy się do testowania… W ciemnej łazience rozpaliło się światełko w tunelu prowadzącym nas do czystej jamy ustnej malucha. Uśmiech nie schodził mu z buzi i próbował tą latarenką poszorować ząbki…
Aż przy przełączaniu pstryczka odkrył jej soniczność. To lekkie wibrowanie, masujące z jednej strony jamę ustną a z drugiej jeszcze lepiej wymiatające bród i osad. I syn przepadł, teraz to nawet sam ciągnie człowieka za rękaw aby umyć mleczaki.. Magia, jak nic:)
Pewnie wiele pytań macie dotyczących prawidłowej profilaktyki, więc czekam na nie również pod postem:) Zachęcam też do dzielenia się swoimi sposobami na zachęcanie naszych milusińskich do dbania o paszczęki:)

5 komentarzy

  1. Super, że ta magiczna szczoteczka przekonała Jasia 🙂 Starszy ma zwykłą szczoteczkę i zawsze pamięta o myciu zębów. Uczony był od małego, konsekwentnie, bo bałam się późniejszych problemów. Jakby miał taką szczoteczkę, pewnie by z nią wszędzie chodził:)

  2. świetna jest ta szczoteczka, mi się nie udało jej dostać ale mamy taką fajną na palec i z niej korzystamy 🙂 po myciu ząbków (wszystkich 6 🙂 )daję mu ja na chwilkę żeby się z nią oswajał 😀

  3. My co wieczór myjemy ząbki Jaś nie lubi mycia,ale trudno myję i koniec kolorowe ma szczoteczki i jedną świecącą też miał i nic . Za to chętnie myje mi zęby:)

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.