Dwa tygodnie temu zainaugurowałam istnienie na blogu takiego właśnie działu. Pierwsza jego odsłona spotkała się zarówno z ciekawymi komentarzami jak i wielkim zainteresowaniem. W związku z tym dziś wędrujemy dalej po naszej domowej czytelni. Jednak mam tym razem do zaprezentowania pozycję dla większych dzieciaków, czyli dla nas Panie i Panowie.
Jako, że poród to ostatnio dość bliski mi temat z wielkim zapałem sięgnęłam po taką oto książkę:

Położna 3550 cudów narodzin Jeannette Kalyata Wydawnictwo Otwarte

Książka przywędrowała do mnie jako zdobycz w konkursie organizowanym przez Znaczki jak Robaczki. Jest to limitowana wersja zawierająca autograf autorki. Poród jest niesamowitą przygodą dla każdej rodzącej i jej partnera. Oprócz nich w tą podróż wybiera się cały sztab obcych zazwyczaj ludzi, lepiej lub gorzej asystujących w tym wydarzeniu. na przebieg porodu ma oczywiście wpływ również witane przez nas maleństwo. Autorka opowiada nam o swoim życiu i drodze przede wszystkim zawodowej. Prowadzi nas, czytelników poprzez wiele wydarzeń, których doświadczyła znaczących tą trasę jak pineski na mapie świata. Była jedną z osób walczących o godność kobiety rodzącej, walczących o piękno porodu. Jak sama pisze:  

„Każdy poród jest inny, ale każdy jest wyjątkowy. Ideałem byłoby, gdyby zawsze odbywał się wśród bliskich, życzliwych osób, a okres ciąży był dla kobiety radosnym oczekiwaniem, przy wsparciu partnera i rodziny. Pomimo naszych starań życie pisze swoje scenariusze”.

Autorka porusza w książce wiele wzruszających strun mojej świadomości. Czasami czułam się jak zaproszony gość na wiekopomne wydarzenie zwane porodem, czasami utożsamiałam się z całym jego przebiegiem. Dzieli się ona swoim dużym doświadczeniem opowiadając także o roli partnera – mężczyzny w cudzie narodzin. 

„Mamy do czynienia z pierwszym pokoleniem mężczyzn, którym jest dane uczestniczyć w porodzie. Nie mają żadnych wzorców, ich ojcowie nie przeżyli takiego doświadczenia (…) Ale jeśli pragnie być ze swoją partnerką całym sercem, poród może się okazać dla niego jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu”.

Pamiętam nasz poród rodzinny, dwa lata temu kiedy witaliśmy Jasia na świecie. Mąż był prawie cały okres ciąży na nie. Przerażenie tego co może doświadczyć i co gorsza zobaczyć podczas wydarzeń na sali porodowej było nie do zniesienia i zaakceptowania. Pamiętam jednak, że jego rola choć może nie tak spektakularna jak rodzącej była nieoceniona. Sama jego obecność pomagała… A po całym tym zamieszaniu okazało się, iż strach miał tylko wielkie oczy. Odwagi drodzy Panowie… Uchylając tych kilku rąbków opisywanej książki zachęcam do jej lektury. Myślę, że wiele osób dzięki Jaennette odnajdzie w sobie te dawno nieporuszane struny miłości, cudów i wiary w życie…Każde nowe życie przecież to cud. Zapraszam:)

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.