Kochani wiele z nas staje przed takim dylematem, przed kłębiącymi się w naszych kobiecych ale i nie tylko głowach obawami i znakami zapytania. Dziś miało być o czymś zupełnie innym ale już mam trochę dość. Na przytłaczającej większości blogów i ich FB, na które zaglądam ostatnio burza. O co burza?? A no o kobiece piersi karmiące mlekiem kontra te karmiące mlekiem modyfikowanym. I zawrzało, i się hejty zrobiły i błoto i bagienko, w którym my matki grzęźniemy po szyję. Po co to obrzucanie, po co to kategoryzowanie i dzielenie?
Ja sama matka karmiąca matczyną piersią mogę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie innego sposobu. Choć różowo nie było, była walka, wyrzeczenia – bo jak nazwać np. przeszło 3 lata abstynencji chociażby?! kto z Was zdecydowałaby się na nią, dobrowolnie, bez marudzenia, ociągania się czy oglądania na przeszłość – chyba tylko taka matka wariatka jak JA?! Staram się nie stawiać nikogo na piedestale życia, racji i matczynych ochów i achów. Nam się udało karmić długo, do teraz Jasio podpija matczyne mleko wieczorami i nocami. A przecież jestem w zaawansowanej ciąży bliźniaczej. A na którymś z blogów w tym zażartym hejcie czytałam iż ciąża dyskwalifikuje karmienie. Boże widzisz i nie grzmisz… owszem jeśli stanowi zagrożenie dla matki lub malców w brzuchu, wisi nad nami zagrożona ciąża to i tak jest, ale nie zawsze i nie od razu… Nie z automatu, kobiety:( Co do naszej sytuacji, wyniki świetne, dodatkowych skurczów brak, a ostatnie rozwarcie które się pojawiło to (jak się okazało) wina naszych intensywnych zabawa tylko dla dorosłych. Od 2 tygodni rozwarcie się nie zmieniło choć mały dalej popija mleko, wystarczyło niestety odpuścić sobie sex-ulane igraszki z ciężarną.
Powiecie może, że wariatka, no szurnięta jakaś ale ja wiem ile włożyliśmy w to pracy aby nam się udało. Niestety nie jest tak cudnie jak na reklamie Bebilonu, że maluch się przystawia i tylko same wzruszenie płynie od matczynej piersi do jej umysłu.. Tak jest już później, początek wymaga pracy i zderzenia się z otoczeniem wiecznie podpowiadającym, że mleko złe, że źle karmisz, że słabe, że sama woda i że modyfikowane to cudo. Ostatni hit dla mnie to informacja, iż na mleko MM dzieci mają mniejszą szansę być uczulone niż na mleko matczyne. Jak tu się nie załamać… kto wymyśla takie rzeczy to ja nie wiem?!
Więc kobiety, kochane obecne i przyszłe mamy. Nie rzucajcie się na siebie, szkoda czasu:) Każda jest na tyle dobra na ile potrafi i na pewno najlepsza dla swojego własnego dziecka:)
7 komentarzy
Ja powiem za siebie,piersią zdrowiej,jesli masz pokarm,mozesz karmić i dziecko chce-to czemu nie.
Ja karmilam piersia przez pól roku,potem synek sam się odstawił,poprostu nie chcial juz ciągnąc z cyca i przeszlismy na mleko modyfikowane.
Kiedy skonczyl roczek przerzucilismy go na krowie i tak do tej pory.Dzieciak zdrowy,szczesliwy,niczego mu w dziecie nie braknie.
Ja nikogo nie potępiam. A te kłótnie wydają się bezsensowne. Sama karmiłam i piersią i mlekiem modyfikowanym i nie wydaje mi się że któreś z dzieci jest gorsze.
Nie jestem na razie w temacie, ale napiszę jedno..Ważne by dzieciaczek się najadał
Buziaki :*
temat powszechy widze ostatnio, Dla mnie najwazniejsze jest aby dziecko głodne nie było 🙂
Starszego karmiłam mieszanie, przez pół roku piersią i był dodatkowo dokarmiany MM. Młodszy troszkę ponad rok na piersi. Gdybym nie straciła nagle z dnia na dzień pokarmu.. to pewnie dalej byśmy się karmili 😉 Aczkolwiek nie potępiam matek, które karmią MM , i nie uważam żeby dzieci karmione MM były gorsze czy głupsze, co to, to nie 😛
Lenkę chciałam dokarmiać MM, ale strasznie się broniła przed butelką… mleka w piersiach miałam mało i każde karmienie trwało ponad 1,5h aż w końcu się najadała… na szczęście Nina załapała butelkę, ale z piersi nie chcę rezygnować…zawsze trochę sobie popije mojego mleczka z korzyścią dla zdrowia…będziemy walczyć, żeby płynęło jak najdłużej, ale jak zaniknie to tragedii nie będzie…ja chowana byłam na MM i jakoś nic mi nie dolega i gorsza z tego powodu się nie czuję 🙂
Ja też jestem zwolenniczką karmienia piersią, także nie wyobrażam sobie inaczej karmić dziecka 🙂