No właśnie czy małe dziecko, takie całkiem malutkie może się czymś pasjonować? Jak to jest rzeczywiście, czy my rodzice tego nie widzimy między zmianą jednej pieluchy na czystszą czy szybką podmianą umazanego w pierwszej marchewce body??? 
Podejrzewam, że już całkiem małe dziecko czymś może się pasjonować. Czy to będzie kręcąca się nad jego głową karuzela w łóżeczku, czy jakaś znajoma i dobrze kojarząca się mu melodyjka. Są też maluchy – pasjonaci maminej piersi, takiego oto pasjonata nie idzie odstawić od niej ani na sekundę. Przy każdej próbie dziecko wyraźnie daje nam znać przeraźliwym rykiem, że zmiana zdecydowanie mu nie odpowiada. 

Ale dziś nie o takich maluszkach. Z racji tego, że w domu obecnie posiadam na stanie nieco większego bąbla, bo 21 miesięcznego opowiem Wam o Jasiu-pasjonacie.
Mój synek, obecnie prawie „dorosły” kawaler ma swoje pasje, takie wielkie i mniejsze. Powiem szczerze, że do czasu kiedy nie zamieszkał w naszej rodzinie na pytanie czy dziecko się czymś pasjonuje odpowiedziałabym bez zastanowienia „NIE!” No bo w sumie czym może się tak na całego interesować taki maluch, przecież dla nie-rodzica jest po prostu obserwatorem świata. Czasami bardziej aktywnym uczestnikiem tworzenia świata wokół siebie, ale tak naprawdę nadal tylko cechuje się w większości dziecięcą biernością. Jednak żywe dziecko w domu potrafi zrewidować wszystkie nasze tezy.

Jasio, jak pewnie wielu chłopców w jego wieku ma kilka pasji. Największą z nich są różnego rodzaju pojazdy, poczynając od samochodów a kończąc na pociągu. Oczywiście pociąg to jego numer jeden na liście. Matka też się ćwiczy w temacie, ponieważ musi malcowi opowiadać co to za pojazd, do czego służy. Nie ukrywam, że już zaliczyłam krępująca niewiedzę, zresztą do tej pory nie wiem do czego służyła ta dziwna maszyna… Mniejsze pasje Jasia to zamęczanie psa rzucaniem mu piłki, chowaniem po kątach. Największa radość wybucha wtedy, kiedy psiak ujada nie mogąc odzyskać schowanej w szafie przez dziecko zabawki. Ostatnio zaś maluch uwielbia ręczniki i ścierki do naczyń. Ale nie żeby coś wytrzeć, posprzątać po walającym się wszędzie obiadku – bo Jasio ma etap „Ja siam!!!” Nic z tych rzeczy:) Bąk układa namiętnie te 4-rożne płachty na podłodze, tylko w sobie znanym układzie geometrycznym. Każdy róg prosto, w odpowiednim kierunku i kolejności. I tak mija 20 minut do pół godziny. Ja siedzę zapatrzona i podziwiam prawdziwego pasjonata w akcji… 

5 komentarzy

  1. Nasz Maciuś tez się pasjonuje pociągami, ale w wersji animowanej.
    Strasznie lubi oglądać Tomka i jego przyjaciół 🙂

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.