Póki nie zostałam matką, a nawet nie byłam w ciąży w życiu nie słyszałam o wielu rzeczach jak np. co to jest smółka, co to kolka u małego dziecka, jak śmiesznie dziecko czuć kiedy porusza się jeszcze w brzuchu mamy czy że dziecko potrafi dostać przypływu dodatkowej energii właśnie wtedy kiedy ty już totalnie opadniesz z sił. Wiele rzeczy do tej pory było mi totalnie obcych lub obojętnych. Teraz kiedy jestem mamą 15 miesięcznego chłopaka patrze na niektóre rzeczy inaczej, bardziej je doceniam. Tak też jest z Tygodniem Karmienia Piersią, który był obchodzony 1-7.08.2013.

My z Jasiem do tej pory kontynuujemy karmienie piersią. Może wiele osób powie, że długo, że fee, albo ze fajnie i pięknie. Ja powiem, że to z wyboru syna, a z mojego braku asertywności, egoizmu w tym temacie i generalnie łamania się serca na samą myśl o jego żalu przy odstawianiu na siłę. Jak byłam jeszcze w ciąży nie wyobrażałam sobie innej opcji. Była na zajęciach ze szkoły rodzenia Pani z poradni laktacyjnej, która powiedziała nam, że to owszem ważne, że zdrowe i cudowne, ale ciężki, bolesne i wymagające dużo samozaparcia od nas zadanie. Nawet nie wiedziałam, że to takie prorocze słowa w moim przypadku.
Po urodzeniu po chwili przystawiono mi go do piersi i jadł ładnie, ale potem zaczęły się schody. On nie umiał zrobić tego specjalnego dzióbka, ja nie umiałam go dobrze przystawić i było tylko wycie non stop przerywane drzemkami półgodzinnym, kiedy to dziecko padało ze zmęczenia. Ja chodziłam po ścianach, płakałam razem z nim i błagałam każdego, ale to każdego kto przychodził do naszej sali aby nam pomógł nauczyć się karmić. Na to co najwyżej, jeśli ktoś się zainteresował Jasio był przystawiany i tyle. Tylko, że to załatwiało sprawę na 10-15 min potem zasypiał, a jak się budził to my znów nie umieliśmy… Aż wreszcie w akcie desperacji chciałam się wypisać i przyszła pielęgniarka na sobotnią zmianę która nas uratowała w tym szaleństwie. Usiadła z nami, pokazała kilkakrotnie co i jak. Poszła dopiero kiedy przekonana była, że potrafię. To był mój dobry duch, choć nie znam jej imienia nawet. Później też nie było cukierkowo, były chwile zwątpienia, płaczu, tak totalnego zmęczenia wiszeniem dziecka przy cycu że matka odchodziła od zmysłów.
Po tylu miesiącach, wiem że było warto włożyć tą pracę, te łzy i ten trud w to aby karmić mojego Jasia. Wiele pewnie jeszcze chwil zwątpienia przede mną, chęci uwolnienia się na dłużej od maminych obowiązków, ale i niech tak będzie.

Karmiłam już w wielu publicznych miejscach, choć może nie tak ekstremalnych jak pewnie co niektóre z Was. Była i ławka na holu galerii handlowej, bo pokój dla matki z dzieckiem to była jednocześnie toaleta dla niepełnosprawnych a kto z Was chciałby w toalecie spożywać posiłek??? Ja na pewno nie!!! Była i kawiarnia, gdzie chyba 3 miesięczny Jasio nie dawał mi żyć i gdzie obstawiona wózkiem, skulona w koncie dokonałam tego małego cudu. Był i park, i samochód, itp. A ostatnio choć dziecko już duże, nie mogąc go opanować karmiłam go  na TTSR 2013 na jakimś kamieniu przy murku. Istne szaleństwo:) Na szczęscie nie spotkałam się nigdy z negatywnym przyjęciem tego faktu, nawet mijające mnie osoby raczej się uśmiechały pod nosem domyślając się co tam z synem wyprawiamy. To przecież taki niby naturalny proces… Ale to już dyskusja na inną okazję. A jakie najdziwniejsze miejsca były Waszym udziałem???

3 komentarze

  1. ja długo nie karmiłam, więc takich ekstremalnych miejsc nie było, ale zimą w samochodzie czy na ławeczce w centrum handlowym też się zdarzało ;)karmienie piersią jest cudne chociaż nie łatwe.

  2. nie jestem jeszcze mamą ale uważa, że karmienie piersią jest bardzo naturalne i powinno być akceptowane w każdym miejscu. ja takim faktem nie czuję się zgorszona. Lubię patrzeć na mamy i małe dzieci.

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.